Porady, Karmienie dziecka

Wybieramy obiadek dla dziecka

Wybieramy obiadek dla dziecka

Obiadek dla dziecka – domowy czy gotowy? Ten temat budzi sporo kontrowersji wśród rodziców – jedni uważają, że sami najlepiej przygotują pełnowartościowy posiłek, drudzy polegają na daniach gotowych, opracowanych przez ekspertów, z przebadanych laboratoryjnie składników. Jednak trzeba przyznać, że dla większości rodziców gotowe obiadki w słoiczkach są kuszące – jeśli nie na co dzień, to od czasu do czasu. Przydają się osobom zapracowanym, które nie mają czasu szukać po bazarkach ekologicznych warzyw, zajmować się ich obróbką i gotowaniem. Z kolei, nawet najbardziej zagorzali miłośnicy domowych obiadów znają ten moment, kiedy dziecko krzywi się i z furią wypluwa przygotowywany przez pół dnia posiłek, bo na przykład nie posmakował mu jakiś nowy składnik. Dobrze wówczas mieć sprawdzony słoiczek pod ręką – jak również w wielu innych awaryjnych sytuacjach. Oczywiście, do Was należy wybór, z jaką częstotliwością chcecie korzystać z „gotowców”, ale jeśli już zdecydujecie się na taki produkt, warto wiedzieć, czym kierować się przy jego wyborze.

Wybierając jedzenie w słoiczkach, kieruj się przede wszystkim wiekiem dziecka – każdy produkt zawiera informację, od którego miesiąca życia można go podawać. Przestrzeganie tych zaleceń jest ważne – po pierwsze, chodzi o odpowiednią konsystencję dania (całkiem gładką dla maluchów oraz zawierającą coraz większe cząsteczki dla dzieci starszych), po drugie – o składniki (również potencjalne alergeny), które w menu dziecka mogą pojawić się dopiero w odpowiednim wieku. Dlatego w daniach „po czwartym miesiącu życia” znajdziemy głównie warzywa, a w tych „po ósmym miesiącu” – również ryby, jajka i mleko. Dla maluchów producenci też częściej oferują dania jednoskładnikowe – są one idealne, kiedy Twoje dziecko dopiero zaczyna jeść pokarmy inne niż mleko w proszku. Posiłki jednoskładnikowe są lekkostrawne, poza tym ich podawanie umożliwia łatwe wykrycie ewentualnych alergenów. Nowości wprowadzamy zgodnie z regułą „czterech dni” – podajemy dziecku określony produkt (np. puree z dyni), przez cztery dni obserwujemy malucha, czy nie wystąpią żadne problemy, po czym możemy wprowadzać następne warzywo. Z kolei starsze dzieci powinny poznawać kompozycje różnych smaków – wybierz dania wieloskładnikowe, z dodatkiem mięsa lub ryb oraz ziołowymi przyprawami. W ten sposób Twoje dziecko nauczy się degustować różne dania i określać swoje preferencje smakowe na przyszłość. Możesz także pokusić się o przygotowywanie własnych zestawów, częściowo ze składników pochodzących ze słoiczka, częściowo – przygotowanych przez Ciebie. Na przykład słoiczkowy indyk połączony z ugotowanymi przez Ciebie ziemniaczkami i jarzynką będzie stanowił doskonałe drugie danie dla malucha.

Część rodziców zastanawia się, czy można starszemu maluchowi podawać jedzenie przeznaczone dla młodszych dzieci – teoretycznie jednorazowo nie powinno mu to zaszkodzić, ale stałe serwowanie starszemu maluchowi przetartych na gładko papek opóźnia naukę gryzienia pokarmu i upośledza rozwój prawidłowego zgryzu i jamy ustnej. Dlatego szukaj ulubionych smaków swojego dziecka wśród produktów przeznaczonych dla jego kategorii wiekowej.

Następnie, sprawdzamy słoiki pod kątem świeżości i składników. Większość hermetycznie zamkniętych słoiczków posiada wgłębienie w zakrętce i otwiera się z charakterystycznym „klikiem”, co potwierdza, że pasteryzowany lub sterylizowany w fabryce produkt dotarł do nas w stanie nienaruszonym i można go bezpiecznie podać dziecku, a po otwarciu przechowywać w lodówce zazwyczaj do 48 godzin. Mimo że pasteryzacja czy sterylizacja chronią żywność przed zepsuciem na wiele miesięcy, to jednak nie w nieskończoność – dlatego trzeba też sprawdzić datę przydatności do spożycia.

Zgodnie z wymogami prawa, żywność dla niemowląt nie może zawierać konserwantów (z wyjątkiem witaminy C), barwników, sztucznych aromatów i wzmacniaczy smaku. Nie powinna również zawierać soli i cukru, z wyjątkiem tych naturalnie znajdujących się w warzywach i owocach. Mimo to, trzeba przeanalizować skład i upewnić się, że otrzymujemy rzeczywiście to, za co płacimy. Generalnie obowiązuje zasada, że czym skład krótszy, jasny i bardziej zrozumiały, tym lepiej. Producent ma obowiązek podać na opakowaniu procentowy skład użytych składników, jak również wartości odżywcze produktu. Etykiecie warto się przyjrzeć bliżej. Przede wszystkim, jeśli mamy obiadek (zupełnie przykładowo) „Kurczak z ziemniaczkami i warzywami”, sprawdźmy, ile danie zawiera faktycznie wymienionych w nazwie produktów, a ile wypełniaczy – pamiętamy, że składniki, których procentowo jest najwięcej, znajdują się na początku listy. „Zapychaczem” może być skrobia kukurydziana lub ryżowa (czy inne źródło węglowodanów, pozbawione większej wartości odżywczej) – lepiej, jeśli zostaną zastąpione na przykład mąką ryżową pełnoziarnistą. Warto też przyjrzeć się procentowej zawartości wody w daniu – wprawdzie nie jest ona szkodliwa, ale być może bardziej opłaci się nam kupić produkt droższy, z większą ilością warzyw niż ten bardziej „rozwodniony” (chyba, że chodzi o zupkę, która siłą rzeczy musi być bardziej płynna). Innym niepożądanym składnikiem jest cukier (ukrywający się często pod postacią syropu glukozowo-fruktozowego lub soku z białych winogron) – wbrew pozorom, również dania obiadowe mogą być dosładzane, w ten sposób stają się smakowo bardziej atrakcyjne dla dzieci.

Jeżeli mamy w domu małego alergika, musimy jeszcze dokładniej analizować skład. Najczęściej źródłem uczuleń jest gluten, mleko czy jajka – wbrew pozorom, składniki te mogą znajdować się w daniach, które z nazwy wydają się w 100% warzywne. Informacja, że mamy do czynienia z produktem bezglutenowym i bezmlecznym, odpowiednim dla alergików, powinna być wyraźnie podana na opakowaniu – czasami alergeny, takie jak zboża glutenowe, jaja, ryby, orzechy, soja, mleko, seler, gorczyca, sezam czy łubin trafiają do żywności w formie zanieczyszczeń, związanych ze stosowaniem ich w zakładzie na tych samych liniach produkcyjnych, a większość rodziców nie jest świadoma ich obecności w produkcie.

Bierzemy także pod uwagę gramaturę słoiczka – gdy chodzi o nowe dania, które dziecko dopiero będzie degustować, sięgamy po jak najmniejsze opakowania. Mają one ograniczony czas przechowywania po otwarciu, a raczej nasz maluch na początkowym etapie swojej przygody ze smakami nie zje więcej niż kilka łyżeczek posiłku. Potem kupujemy słoiczki o objętości dostosowanej do apetytu naszej pociechy. Powinniśmy też uwzględnić jej preferencje smakowe – niektóre dzieci są wiernymi fanami jednego rodzaju dań, inne (i tych jest większość) radośnie testują różne smaki. Preferencje dziecka trzeba uwzględniać, a jednocześnie nie rezygnować z podawania mu od czasu do czasu czegoś nowego – gust kulinarny małego dziecka zmienia się bardzo często.

Oprócz zwykłych „słoiczków”, wiele firm posiada w ofercie produkty „bio”, „eko” czy „organic”. Czy warto je kupować? Przede wszystkim, musimy sobie uświadomić, że normy na żywność dla dzieci są o wiele surowsze niż dla dorosłych. Niedojrzały organizm o wiele gorzej radzi sobie z toksynami – pozostałościami po nawozach sztucznych, środkach owadobójczych, pestycydach, zanieczyszczeniach ze środowiska, hormonach czy antybiotykach. Dlatego też cały proces produkcji rolnej i przetwórstwa surowców, przeznaczonych do produkcji żywności dla niemowląt podlega surowej kontroli, a zawarte w nich chemiczne pozostałości występują w minimalnych ilościach. Zaraz, zaraz… – przecież większość z Was w ogólne nie wyobraża sobie, że w jedzeniu, które serwuje najmłodszym, znajdują się jakiekolwiek chemiczne zanieczyszczenia. Niestety, w rolnictwie konwencjonalnym stosuje się sporo chemii – musi nam wystarczyć fakt, że opryski i nawożenie przeprowadzane są w sposób prawidłowy i podlegają kontroli, co gwarantuje, że pozostałości po nawozach i środkach ochrony nie przekroczą dopuszczalnych norm. To samo dotyczy warzyw zakupionych w supermarkecie czy na bazarze (produkty tu zakupione niekoniecznie muszą spełniać surowsze normy, wymagane dla żywności przeznaczonej dla dzieci) – chyba że osobiście znamy zaufanego rolnika albo sami posiadamy warzywniak w jakiejś ekologicznie czystej okolicy.

Odpowiedzią na potrzeby rodziców, chcących podawać dzieciom wyłącznie zdrowe i nieskażone produkty, są właśnie produkty ekologiczne. Wytwarza je sporo małych, lokalnych firm, a ostatnio linie produktów z certyfikatem „zielonego liścia” pojawiają się u najpopularniejszych producentów. „Bio”, „eko” czy „organic” oznacza w przybliżeniu to samo: że surowce zostały pozyskane z upraw, gdzie nie używa się nawozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin oraz hodowli, gdzie zwierzęta są karmione naturalnymi (najczęściej uzyskiwanymi w tym samym gospodarstwie) paszami. Procesy dojrzewania roślin i zwierząt przebiegają zgodnie z naturalnymi rytmami natury, a gospodarstwo jest zlokalizowane z dala od miejsc emisji zanieczyszczeń przemysłowych. Tego typu składniki, zarówno roślinne, jak i odzwierzęce, charakteryzują się z reguły doskonałym smakiem i aromatem, zachowują pełnię składników odżywczych i są wolne od syntetycznych środków, wykorzystywanych w rolnictwie konwencjonalnym. Najwyższą jakość ekologiczną potwierdza certyfikat „Demeter” – posiadające go produkty spełniają jeszcze bardziej wyśrubowane normy niż zwykła żywność ekologiczna. Wchodzące w ich skład warzywa uprawia się zgodnie z zasadami biodynamiki, przy uwzględnieniu wpływów kosmosu, sąsiedztwa roślin, płodozmianu, wpływu specjalnie preparowanych kompostów itd. Oczywiście, uprawa roślin takimi metodami kosztuje więcej – choćby dlatego, że nie można maksymalizować plonów poprzez użycie nawozów sztucznych, a oczekiwanie na zbór także trwa dłużej.

Wybierając „słoiczkowe” obiady dla dziecka, zawsze warto wybrać najlepszą jakość, na jaką możemy sobie aktualnie pozwolić – ekologiczna żywność to doskonała inwestycja w zdrową przyszłość malucha. Cokolwiek wybierzemy, bądźmy świadomi, że każdy produkt przeznaczony dla dzieci został starannie przebadany i w żadnym wypadku nie zaszkodzi naszej pociesze, wręcz przeciwnie, będzie stanowił doskonałe uzupełnienie jej zwykłej diety. „Słoiczkowy” okres w życiu naszego dziecka potrwa relatywnie krótko, większość maluchów zaczyna domagać się przysmaków znajdujących się na talerzu rodziców przed ukończeniem drugiego roku życia. Gotowe obiadki to tylko uzupełnienie codziennego jadłospisu – znajdują się w nim także kaszki, mleko matki lub modyfikowane, świeże owoce i warzywa podawane przez rodziców w formie dostosowanej do możliwości dziecka, przekąski, dania przygotowywane w domu… Dlatego korzystajmy z nich tak często, jak tylko mamy ochotę – to świetny sposób na zapoznanie malucha z nowymi smakami i duże ułatwienie dla rodziców.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *